Ostatni dzień czerwca 2019 roku był udany. Zaplanowany już dość dawno w głowie maraton tatrzański w końcu się ziścił. Prawie dwa osiemset w pionie z prawie 4kg w kamizelce to nie takie hop-siup.
Co prawda pierwsze 10 km Doliną Białej Wody było płaskie jak... (może nie jak stół ale jak ława zbita z palet na rancho) ale im dalej tym ciężej. Podejścia + strome podejścia + wspinanie generuje zmęczenie zwłaszcza że na wysokości powyżej dwóch tysiączków już odczuwam zmęczenie większe niż na "nizinnym Beskidzie" :)
Suma sumarum było tego około 25-30 km biegu reszta podejścia i wspinanie - czyli chyba to co Mor-dy lubią najbardziej :)
Co prawda pierwsze 10 km Doliną Białej Wody było płaskie jak... (może nie jak stół ale jak ława zbita z palet na rancho) ale im dalej tym ciężej. Podejścia + strome podejścia + wspinanie generuje zmęczenie zwłaszcza że na wysokości powyżej dwóch tysiączków już odczuwam zmęczenie większe niż na "nizinnym Beskidzie" :)
Suma sumarum było tego około 25-30 km biegu reszta podejścia i wspinanie - czyli chyba to co Mor-dy lubią najbardziej :)
Komentarze
Prześlij komentarz