Przejdź do głównej zawartości

Ochotnica Challenge


117 kilometrów i… 3500 metrów przewyższenia. Szlak Kasia Niewiadoma – Ochotnica Challenge. Trasa omalże za miedzą, grzechem byłoby nie spróbować wciągnąć ją w ciągu. Zapowiada się ciekawy, okraszony euforycznymi uniesieniami dzionek oraz chwile odbierające tlen w płuckach. Gdy kwas mlekowy będzie tryskał uszami, a kulasy konsystencją będą przypominały misie haribo, przejażdżka ta może raz na zawsze wybije mi z głowy umiłowanie do podjazdów, za to wypełni ją czystym, niczym nie zmąconym wstrętem do wszystkiego co pod górę 😁


Łącznie na trasie znajdzie się 16 podjazdów. A tak pięknie prezentują się nazwy i cyferki:
Nieświadomość jest w nas

Miał to być rekonesans kilku podjazdów, a udało się pojechać wszystkie. Niebieskie łatwe, czerwone już nie bardzo. Moje damskie przełożenie w bajsyklu (tył 32 przód 34 zęby) wydawało mi się zbyt męskie i braknie nogi do kręcenia na tych odcinkach 30-paro procentowych. Jednak niesiony siłą woli, wbrew grawitacji, fizyki i rozumu wyjechałem wszystkie podjazdy w ciągu 💪

Parę podjazdów było bez historii - takie wytrzymałościowe grilowanie szłapy, więc nie ma co pisać. Za to piątka dla piątki - Twarogi! Mega strome i wymagające. Idealnie gładki, czysty asfalt, suchy i bez piasku plus niedobite na maxa opony to był klucz do sukcesu. Oj wbił mi się w umysł - będę o nim myślał za każdym razem jedząc naleśniki z twarogiem.


Skałka to samo zło👹 4,5 kilometrowy niewinny dojazd, po czym czas na kilometrową rzeźnie. Gdy wydaje Ci się, że już za zakrętem będzie finisz, a tu widzisz tablicę z 34% chce się wyć i beczeć z bólu. Ten znak to pomyła, ktoś z czystej złości go przestawił, on powinien być dużo niżej - przecież stromiej już nie może być! Jednak było..😭 Krótki zjazd i do góry po jedenastkę. Tu ciut lżej parę zakrętów ale trzyma równo do końca.


3 ostatnie trudne odcinki znałem i się bałem. Mostkowe - słabej jakości asfalt z krótką 33% ścianką na podkręcenie tętna na full level. Studzionki - podziurawiony jak ser szwajcarski asfalt, w dodatku mokry od deszczu dawał małe szanse na pokonanie w ciągu. Lawirując między dziurami i błotem, sponiewierany jak Bronze Bomber w trzeciej odsłonie z Gypsy Kingiem udało się wyjechać na przełęcz❗

Pozostała ostatnia, mocna 26 procentowa Holina. Jedyny podjazd z płytami ażurowymi, ciągnący się w nieskończoność parę tygodni wcześniej mnie pokonał. Tego obawiałem się najbardziej, że palące płuca i kulasy zmuszą mnie do zatrzymania lub gleby. Na dodatek nadeszła burza. W znoju, gnoju i ulewie, przy akompaniamencie grzmotów z piorunami nad głową - toż to idealny warun. Nic tylko czerpać radość z tego że tu jestem 😱 Nie wiem jak, nie wiem kiedy, z wbitym wzrokiem w te cholerne dziury w betonie, walcząc o utrzymanie równowagi dojechałem do celu❗

Zaliczone 15 z 16 podjazdów. Pozostało postawić kropkę nad "i". Ale umówmy się, Przełęcz Knurowska to już nie sztajfa, a niespełna 3 kilometrowe wzniesienie, po którym pozostał nawrót i zjazd do Ochotnicy Dolnej.

 

Zęby rekina

Ekonomiczna jazda i wspomniane już niskie ciśnienie w gumach, trzymanie równowagi przy znikomej prędkości, wyłączenie myślenia i pójście w odpowiednim momencie w trupa to prawdopodobnie obowiązkowe warunki do spełnienia aby taka wycieczka się powiodła 😉

Myślałem, że na dłużej ta przejażdżka wybije mi z głowy umiłowanie do podjazdów. Ale przecież czas przejazdu jest tak marniutki, że zdecydowanie musi zostać pobity 😜

 

Komentarze

  1. Brawo Ty, spróbuj też Laskowa challenger też jest stromo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacek, jesteś naprawdę szalony, skoro porwałeś się na takie wyzwanie!
    Niemniej jednak jestem pod wrażeniem czego dokonałeś💪💪💪
    Dla Ciebie im trudniej, tym lepiej...
    Od zawsze mówiłem, że jesteś KOSMITĄ!!!👍👍👍
    Jeszcze raz gratuluję ukończonego wyzwania. Pozdrawiam Marcin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do kosmity mi trochę brakuje, ale dzięki za miłe słowa ;)

      Usuń

Prześlij komentarz