Pływanie popełniłem nie na pętlach tylko w systemie wte i wewte. Krótko mówiąc na drugi brzeg (dotknąć suchego kamienia) i powrót. Co do dystansu to w zależności od ilości wody. W ciągu sezonu dystans ten huśta się między 800 a 1000 m w jedną stronę, a i umiejętności nawigacyjne też mają coś do powiedzenia :)
Do spedalenia wytyczyłem najładniejszą setkę po polskiej i słowackiej części Spiszu. Mało płaskiego więc musi być fajnie:) Podjazdy: Czorsztyn, Velka Frankova i Osturna i zjazdy z nich weryfikują przygotowanie wytrzymałościowo-siłowe:)
Do biegania przygotowałem sobie znany i lubiany szczyt Lubań - zwany w pewnych kręgach Lubczykiem. Pętelka zielono-czerwono-żółty szlak, dyszka w górę-dyszka w dół.
No i start
Pływanie poszło całkiem dobrze między innym dzięki zawieszeniu kamizelek odblaskowych na drzewach jako punkty nawigacyjne :-)
Treningowo pętla rowerowa bywała szybciej pokonywana, ale i tak było ok, mimo korków i wyprzedzania na trzeciego...
Za to bieg sponiewierał mnie okrutnie... tak wolno to jeszcze nigdy nie dotarłem na Lubczyk☺
Miła niespodzianka w postaci trofeum (DIY mojej dotgirl) czekające na mecie pozwoliło wrócić do żywych ☺
Porównując Czorsztynman do ŻBET'a będący na podobnym profilu i dystansie - zdecydowanie Czorsztynman jest bardziej wymagający, co plasuje go na 1 miejscu triathlonowych wyzwań (póki co😉)
super
OdpowiedzUsuń